"Matka zwariowała, zapisała się do MLM" - tak mówią moi bliscy. Dlaczego?
Ze względu na moje olbrzymie doświadczenie w świecie marketingu i reklamy, poparte wiedzą psychologiczną coraz częściej zgłaszają się do mnie osoby, potrzebujące wsparcia w tworzeniu struktury MLM. I pomimo to, że ich głównym wyzwaniem jest budowanie zespołu, to zawsze pojawia się temat w jaki sposób poradzić sobie z brakiem akceptacji ze strony rodziny, znajomych, kolegów i koleżanek z prac na etacie.
Skąd się bierze ta dezaprobata?
MLM w Polsce jest dość nowym zjawiskiem i choć takie firmy jak „Amway“ znane są na ryku polskim od lat i Polacy zdążyli się przywyczaić do ich funkcjonowania to nowe, wchodzące sieci MLM coraz bardziej do siebie zrażają. Charkteryzujący je, bardzo dynamiczny sposób komunikacji, często odbierany jest jako agresywny.
Jaka jest historia MLM?
Przyglądnijmy się Mary Kay, starej, amerykańskiej marce kosmetyków. Jej system został stworzony tak aby amerykańskie housewives, mieszkające na prowincji – kto był na amerykańskich prowincjach wie jak one wyglądają – ulica, domy i nic więcej. I właśnie dla tych kobiet, które nie miały żadnej możliwości znalezienia pracy został stworzony system dzięki któremu mogły zarabiać na polecaniu i budowaniu swojej sieci. To dzięki Mary Kay stawały się finansowo niezależne, budowały poczucie własnej wartości, a także dbały o urodę. Natomiast marka oszczędzała na płaceniu za „sklepowe półki“, reklamę, a po mimo to stawała się znana i lubiana nawet w najdalszych zakątkach w USA.
I taki oto, teraz system przychodzi do Polski. Tylko tylko, że w Polsce zarabianie na polecaniu jest odbierane prawie jak grabież. A to dlatego, że w Polsce poleca się „szczerze“. A otrzymywanie wynagrodzenia za przekazanie pochlebnych informacji pośród znajomych uważane jest za „oszukiwanie“. Chcę zaznaczyć iż, absolutnie nie przeszkadza kupowanie produktów polecanych przez opłacanego celebrytę. Temu Polacy ufają, ale polecającej kuzynce już nie.
A za tem pierwszy „stopień problemu“ pojawia się na tym etapie. Proste, amerykańskie podejście do zarabiania pieniędzy na polecaniu znajomym jest w Polsce odbierane jako oszustwo. Nasuwa mi się odpowiedź, że osoba pracująca w MLM powinna mocno przyjmować postawę – to jest moja praca. I przedstawiać znajomym i rodzinie przynależność do MLM jako pracę zawodową dzięki której dostaje pensje, tylko na innych warunkach. Bo przecież do Pani w sklepie, która poleca i podaje towar z półki nikt nie ma pretensji, że zarabia na tym, że poleca i podaje ten towar. Dlatego pracowniku MLM nie jesteś nikim innym jak osobą „podającą przedmiot z półki sklepowej“ klientowi. Tylko, że ta półka jest wirtualna, a produkt czasami też jest wirtualny w przypadku gdy „podajesz“ aplikację.
Ale jak to można nazwać pracą?
Jesteśmy przyzwyczajeni, że idziemy do pracy, dostajemy comiesięczne wynagrodzenie, narzędzia do tej pracy, biuro itd. Co najwyżej sobie ponarzekamy na „złe“ warunki w tej pracy, ale co tam, co miesiąc pensja jest. Aż tu nagle co się pojawia MLM. Nie dość, że nie płacą co miesiąc, to jeszcze karzą sobie zapłacić. Za co sobie karzą płacić skoro w normalnej pracy dostałem komputer za 0 zł, biurko za 0 zł, samochód służbowy za 0 zł, a tu mam coś kupić?
Tak, mój drogi, masz kupić, bo firma zmienia politykę. Po tym jak przez lata ludzie wykorzystywali sprzęt służbowy nowa generacji biznesu mówi – STOP. Chcesz pracować – proszę bardzo. Kup sobie narzędzia. I o ile w USA i krajach Europy zachodniej nie jest to dziwne, że się płaci, np. dobra edukacja kosztuje, a praktyki w firmach często bywają bezpłatne, o tyle w Polsce słyszy się – jak to ja mam sobie kupić narzędzia do pracy? No tak, bo MLM to pomysł na biznes. Ty możesz sobie wymyślić swój lub zaadaptować ich. Jeżeli chcesz wymyśleć swój, to też będziesz musiał wydać pieniądze i będziesz tworzyć coś od zera. Jeżeli nie masz pomysłu swój biznes to bierzesz pomysł istniejący, produkt istniejący i idziesz go sprzedawać, jak najprawdziwszy przedstawiciel handlowy, tylko zamiast pensji z nieba masz to co zapracujesz.
Śmiało powiem, że narzekający, przynoszący straty pracownicy będący tylko zbędnym kosztem dla pracodawcy, stali się maszyną do stworzenia MLM, który jest absolutnie odwróconym systemem. Gdyż w MLM pracujesz to zarabiasz. Mało tego, budujesz struktury za które odpowiadasz. Czyli masz pod sobą ludzi, którymi zarządzasz i masz przekazywać konkretną wiedzę aby oni mogli działać i zarabiać zarówno dla siebie jak i dla ciebie.
Można powiedzieć „praca dla głupiego“ bo ile tu pracy za niewiadome pieniądze? No właśnie, tylko, że nadchodzące zmiany ekonomiczne wcześniej czy póżniej zamkną nierentowne firmy z tworzącymi koszty pracownikami. I raczej rozwiązania pozostaną trzy MLM, własny biznes lub bezrobocie. To co najwspanialsze, to to, że zawsze będziesz mieć wybór.
Rodzina i przyjaciele, którzy odchodzą lub umierają ze zmartwienia?
Pierwszym objawem sekt w Polsce były korporacje. Ludzie w nich pracujący inaczej się ubierali, mówili innym językiem. Od samego początku byli nie do końca akceptowani ale… oni pozostają w swoich gettach, pięknych luksusowych biur. Natomiast sekta „dzisiejszych czasów“ czyli MLM naglę zaczyna wychodzić do ludzi. Dlaczego oni idą do ludzi? Bo ich biznes polega na budowaniu struktury, przez co muszą być aktywni i za miast zamykać się w piękny biurowcu, oni działają na „zewnątrz”. Dlatego coraz częściej pojawiają się tacy „oni“ przy stole każdej polskiej rodziny i co? Chcą Ci zaproponować interes…. Nie dość tego, że chcą Ci zaproponować interes, to jeszcze mówią jakimś dziwnym językiem.
Skąd się bierze ten dziwny język?
Ze złego tłumaczenia języka angielskiego. To tutaj jest wielki błąd. Na przykład w języku polskim sformułowanie „podzielę się z tobą wiadomością“ jest zupełnie z kosmosu. Bo po co komuś udzielać informacji, że się chcę z nim czymś „dzielić”. W języku polskim się po prostu opowiada. I właśnie tutaj jest ten pierwszy zgrzyt pomiędzy polską rzeczywistością, a źle przetłumaczonym językiem MLM.
Druga kwestia, to sposób motywowania do pracy. Jeżeli idziesz do pracy, to formą uznania jest Twoja pensja. A gdy tej pensji nie ma to co? To trzeba swój zespół odpowiednio motywować, aby działał. Tak aby zarobił pieniądze dla siebie, ale także i dla tego co ich motywował. I znów, że jest to wszystko tłumaczone z angielskiego na tak zwaną rybkę, to świat zewnętrzny odrzuca osoby mówiące tym językiem jako obce.
Tylko co gdy to jest członek rodziny?
I tutaj zaczyna się problem, co z nim zrobić? Matka oszalała. Chodzi i „pierniczy“ o wychodzeniu ze strefy konfortu, jak przez lata wściekała się tylko o to, czy w domu jest posprzątane czy nie? Widzicie ten paradoks? Bo to jest właśnie to. Dlatego, że „matka” powoli i normalnym, znanym rodzinie słownictwem nie zaczęla komunikować swoich zmian, bliscy się o nią obawiają. Dzieje się tak dlatego, że MLM są nienaturalnie wprowadzone na rynek polski. I pomimo to, że są przyszłością światowej ekonomi w Polsce stają się sektą.
Tylko co gdy to jest członek rodziny?
Uważam, że jest na to sposób. Tylko pokazując zimne wyniki finansowe. Panując nad swoimi emocjami i wypowiadanymi zdaniami motywującymi, które często dla osoby wypowiadającej nie są do końca zrozumiałe gdyż, jest Polakiem, a zdania powstały na rynek amerykański. Chcesz przekonać innych do tego co robisz? Bądż stabilny, emocjonalnie rozważny, rób swoje, a pojawiające się na koncie cyfry zbudują taką stabilizację w twoim wnętrzu, że ludzie sami będą chcieli koło Ciebie być, aby poznać tajemnicę twojego sukcesu.
Jak budować zespół? Budząc wśród ludzi chęć robienia tego co Ty robisz. Uważaj aby nie być nachalnym. Za to pokazuj im benefity twojego stylu życia. Tak aby zechcieli mieć taki sam. Tylko budząc prawdziwą chęć w kimś stworzysz człowieka, który będzie pracował.
Nie ważne czy to MLM, czy największe korpo na świecie, prawdziwe i wielkie pieniądze nigdy nie krzyczą. One przesuwają się majestatycznie, a to przyciąga tych, którzy chcą mieć takie same i to oni zadadzą Ci pytanie – jak to zrobiłeś. I wtedy opowiesz im Twój sposób, a oni zapytają czy mogą dołączyć.
0 komentarzy