ŻYCIE JAK FILM. PARYŻ, NOWY JORK, MIŁOŚĆ, ZWYCIĘSTWA I KLĘSKI.
Kiedyś, opowiedziałam tą historię do magazynu SENS. Dziś, chcę ją opowiedzieć Tobie, gdyż może właśnie ona spowoduje, że podejmiesz decyzję i odważysz się działać w kierunku osiągnięcia tego, czego pragniesz dla SIEBIE.
Niech ten cudowny wywiad, przeprowadzony ze mną przez wspaniała Katarzynę Drogę, redaktor naczelną Sens i autorkę wielu, wspaniałych powieści będzie dla Ciebie inspiracją do działania.
![Anna Mucha magazyn Sens](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/ok1.jpg)
![Magazyn sens artykuł o coachingu](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/12_szkola-zycia_to-jest-pomysl-1.jpg)
![Artykuł o mnie Kamila Kubiak](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/12_szkola-zycia_to-jest-pomysl-3.jpg)
![Artykuł o coaching Kamila Kubiak](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/12_szkola-zycia_to-jest-pomysl-2.jpg)
JAK SIĘ TO WSZYSTKO ZACZĘŁO?
Życie jak film. Paryż i Nowy Jork, miłość, zwycięstwa i klęski. Kamila Kubiak nauczyła się osiągać swoje cele, a pomaga jej w tym ChouChou. Dziś namawia inne kobiety do realizacji marzeń.
Pracowałam w Paryżu w wielkiej Agencji Reklamowej. Było to miejsce magiczne – jak z filmu „Diabeł ubiera się u Prady”. O dziewiątej musieliśmy być w pracy – jak kogoś nie było – dywanik u szefa. Trzy spotkania z szefem i pakujesz swoje pudełka. Pracowaliśmy niekiedy do czwartej nad ranem, ale ta ciężka praca była połączona z wielką przyjemnością, fantastycznymi ludźmi i projektami. Miałam ułożone życie: pracę, świetną pensję, mieszkanie i mężczyznę, który twierdził, że kocha mnie nad życie. Ale tliło się we mnie inne pragnienie: chciałam spróbować sił w Nowym Jorku. A mam zasadę, że o swoich marzeniach mówię głośno i wszystkim dookoła. Słyszy o nich wtedy nie tylko Wszechświat, ale także ludzie – wbrew temu co się powszechnie mówi – ludzie ludziom pomagają. Więc tak chodziłam i gadałam, aż pewnego dnia moja szefowa powiedziała, że jest miejsce w oddziale w Nowym Yorku. I nagle bardzo trudno było mi podjąć decyzję, zostawić wszystko w Paryżu. Szefowa wysłała mnie do swojej coach Manuelli. Przeszłam coś, co całkowicie zmieniło moje życie. Do Nowego Jorku pojechałam i wróciłam – ale nie to okazało się najważniejsze.
![biżuteria-bransoletka-szczęśliwa-rodzina-chouchou-motywator-do-realizowania-marzeń](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2019/07/ChouChou-Tata-Mama-My-450x450.jpg)
![dzidziusiowe-srebrne copy](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2019/06/dzidziusiowe-srebrne-copy-400x450.jpg)
![ChouChou Niteczka Przypominajka Glamour](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2019/06/Niteczka-Przypominajka-Glamour-450x450.jpg)
![ChouChou Chcę Być szczęśliwa](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2019/06/ChouChou-Chce-Byc-szczesliwa-400x450.jpg)
CZY WIESZ, ŻE TWOJE MARZENIE JEST JAK SŁOŃ?
Manuelle najpierw zadała mi pytanie czy wiem czego chcę. Tak, chcę pojechać do Nowego Jorku, ale… nie wiem jak to zrobić i czy sobie poradzę. Powiedziała wtedy:
„Słonia nie da się zjeść w całości. Trzeba podzielić go na elementy i opracować kolejność zjadania.” Rozpisałyśmy mój wyjazd na etapy – kawałki słonia – ułożyłyśmy po kolei wszystkie działania, które powinnam wykonać. Manuella stosowała w swoim coachingu metodę wstążeczki i gumki. Musiałam nosić je na prawej ręce – we wstążeczki wpisywać każdy kolejny etap – aby cały czas pamiętać co mam zrobić. Gumka recepturka była po to, aby boleśnie z niej strzelać, kiedy najdzie mnie myśl, że sobie nie poradzę. Wstążeczka corazbardziej się dematerializowała i tak miało być, bo im bardziej ona znikała – tym bardziej ja zbliżałam się do celu.
NOWY JORK, PARYŻ, MOSKWA, WARSZAWA I CO DALEJ?
![wykres do realizowania marzeń](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2019/12/słoń-kolorowanka-1024x1024.jpg)
Wreszcie pojechałam do Nowego Jorku, a ze swoim partnerem umówiłam się, że wrócę po dwóch latach. Dotrzymałam słowa, a on tymczasem dostał pracę w Moskwie. Pojechałam tam za nim, i … to był koniec miłości. Nasz związek przetrwał rozstanie, przetrwał moją pracę w nowym Jorku, ale tak jak Napoleon i Hitler – tak i my nie daliśmy rady Moskwie. To nie jest miejsce dla kobiety z cywilizowanego świata, nasza mentalność, to, że nam nie trzeba nosić torebki – możemy zrobić to same, że zarabiamy własne pieniądze – to jest tam nie do przyjęcia.
Rosjanki są bardzo piękne, ale ich jedyna możliwość żeby żyć i zaistnieć, to znaleźć bogatego mężczyznę. Bywało, że nasi koledzy byli wpuszczani do klubu nocnego a my kobiety z zagranicy – nie. Źle się tam czułam, i nie mogłam tam zostać. Kłóciliśmy się non-stop, oboje byliśmy bardzo nieszczęśliwi.
Wróciłam do Polski – ale polski świat reklamy nie różnił się wiele od rosyjskiego. Pracowałam, zarabiałam duże pieniądze, szmatkę i recepturkę dawno wrzuciłam do szuflady i popadałam w smutki i depresje. To był ciężki czas w moim życiu – okres dogorywania. Teraz wiem, że przegapiłam moment, w którym marzenie – moja praca – stała się kieratem. Miałam 34 lata, zarabiałam znakomicie.
![Kamila Kubiak Moskwa](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/imagens-014-768x1024.jpg)
Co z tego – w każdy piątek zaraz po pracy jechałam taksówką na Okęcie, łapałam pierwszy możliwy samolot, uciekałam. Leciałam do jakiejś europejskiej stolicy, aby rzucić się w wir zakupów. Łudziłam się, że uszczęśliwią mnie przedmioty, które kupię. Wydawałam te swoje pieniądze, taszczyłam lampy, półki, wysyłałam w paczkach – a kiedy przychodziły pudła – nie miałam chęci ich otworzyć. Buty kupowałam hurtowo – oczekiwałam, że pantofle i czółenka dadzą mi szczęście. Przeszłam swojego rodzaju syndrom prostytutki – one wydają podobno wszystkie pieniądze jakie zarobią, w nadziei, że odkupią sobie stracony czas. Było mi źle, ale nie wiedziałam co mogłabym robić innego. Rzucić pracę? Za co będę żyć? Na szczęście – zareagował mój organizm – odmówił mi posłuszeństwa. Przyszła noc, kiedy nie mogłam spać z bólu, rano poszłam do lekarza, stwierdził stan przedzawałowy. Dostałam zwolnienie – trzy tygodnie bez pracy. I zrozumiałam, że nie jestem w stanie tam wrócić. Kiedy tak leżałam i myślałam co robić przyszło wspomnienie coachingu – Manuelle nauczyła mnie przecież co trzeba robić w trudnych chwilach. Zawsze masz wybór – mówiła – jeśli czujesz, że coś ci nie odpowiada: powiedz nie. To jest ten moment, nie chcę więcej w tym pracować – powiedziałam i dałam sobie prawo do wolności. To nie moje miejsce. A gdzie ono jest? To inna sprawa.
Przypomniałam sobie couching, postanowiłam i tego słonia zjeść po kawałku.
I TUTAJ POJAWIŁO SIĘ ChouChou.
Przede wszystkim wyciągnęłam z szuflady swoją starą szmatkę i recepturkę. Żeby było coś, co mnie wspiera i pilnuje w dążeniu do celu. Ale szmatka była już bardzo brzydka, gumka się rwała, wyglądało to niechlujnie. Pewnego dnia zaszłam do pasmanterii i zafascynowały mnie niesamowite barwy wstążek, intensywne w kolorze jak tubki z farbami. Dusza artystki podpowiedziała mi co robić. I tak oto w Święta Wielkanocne w 2013 roku siedziałam wśród miliona kolorów i tworzyłam coś, co zaczęło być ładne – czyli liczne „niezapominajki w postaci tasiemek z marzeniami.
![Kamila Kubiak pokazuje jak robi się ChouChou](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/Screenshot-2020-01-04-at-12.37.10-722x1024.png)
Zrobiłam pierwszą dla siebie – i zaczęłam tworzyć dla innych. Zapragnęłam poinformować inne kobiety, że można dokonywać wyborów i zmian w życiu. Nazwałam swoje wstążeczki ChouChou ( szu – szu) , bo po francusku to coś, co jest małe i piękne a moim zdaniem właśnie takie są kobiety. Nie pozwalam nazywać ChouChou bransoletką – nie chcę go uprzedmiotowić – to nie jest rzecz, to obraz procesu, który przebiega.
![](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/Screenshot-2020-01-04-at-12.36.54-1-1024x681.png)
![](https://kamilakubiak.pl/wp-content/uploads/2020/01/Screenshot-2020-01-04-at-12.44.36-1024x681.png)
To „przypominajki”– masz na ręku coś, co wciąż przypomina ci o dążeniu do celu. Cel zresztą wpisujemy w tasiemkę. Spodobały się – mam teraz mnóstwo zamówień, cały zespół i ręce pełne roboty. Dzwonią i mejlują do nas różne kobiety, podają swoje marzenie do wpisania, przychodzą – a ja uwielbiam postawić to pudło i patrzeć jak świecą się im oczy i wybierają taki a nie inny wzór. To czym się kierują w wyborze – tkwi zapewne w głowie, w podświadomości. Część gumek jest elastyczna, wygodna, inne na tradycyjnych tasiemkach do zawiązania. Widzę, że te osoby, które potrzebują mocniejszej motywacji – wybierają tradycyjne, które trudniej zdejmować. Znaków do wpisania swojego celu jest tylko 30 – po to, by konkretyzować marzenie. Żadnych sentencji, żadnych wspomnień – ChouChou jest do budowania przyszłości, nie do rozpamiętywania przeszłości.
Kiedy czasem ktoś chce na wstążce napisać „szczęście” – to ja dzwonię i mówię: nie, szczęście to nic nie znaczy. Zrobimy analizę i jeśli okazuje się że to szczęście to urządzić pokój dziecka – to wpisujemy pokój dziecinny. Albo: chcę być dobrą matką i żoną. Zadzwoniłam do tej osoby i mówię; pani już nią jest! Co tam wpisać konkretnie dla pani – bo jeśli nie będzie pani dbać o siebie, nie da pani szczęścia rodzinie. Możemy dawać szczęście tylko kiedy mamy je same..
ChouChou pozwala także odnaleźć siebie, bo pierwszy krok to konieczność odpowiedzi na pytanie: czego naprawdę chcę? Ja nauczyłam się w coachingu najważniejszej rzeczy – wybierać. I nie bać się pomyłek, każdy z nas je popełnia, trzeba wyciągać nich wnioski i iść dalej. Dziś nie mam wielu rzeczy które miałam – ale jestem szczęśliwa! Po prostu jestem szczęśliwa.
0 komentarzy